Wizyt:
Dzisiaj: 4Wszystkich: 18339

Wspomnienie

Teresa Grzegorczyk-Skibińska 1930-2011

Lekarz pulmonolog, działaczka społeczna i popularyzatorka wiedzy medycznej, wyróżniona wieloma odznaczeniami państwowymi i społecznymi.

Teresa Anna Grzegorczyk-Skibińska, zwana Reną, oficjalnie urodziła się 1 stycznia 1930 roku w Kutnie. Prawdopodobnie poród odbierała położna kutnowska Stanisława Skibińska, Mama Stefana, który 22 lata później został mężem Reny. Naprawdę urodziła się tuż przed Bożym Narodzeniem 1929 roku, Jej Mama upiekła już ciasto drożdżowe i choinka też była ubrana. Przypuszczalnie było to w niedzielę, 22 grudnia. W minionych czasach był zwyczaj, że jeśli dziewczynka przyszła na świat pod koniec grudnia, to jako datę urodzenia wpisywano 1 styczeń następnego roku, żeby była młodsza.

Jej Ojciec, Stanisław Grzegorczyk, ochotnik w wojnie 1919-1921, był oficerem 37 pułku piechoty Ziemi Łęczyckiej im. Księcia Józefa Poniatowskiego. W 1933 roku przeniesiony do Korpusu Ochrony Pogranicza w Dokszycach, później do Wołożyna, a w 1938 do Komendy Garnizonu w Białymstoku. Ranny w walkach pod Sopoćkinami, więzień Kozielska i Griazowca. Przebył szlak bojowy 2 Korpusu Polskiego, uczestnik walk pod Monte Cassino. Po wojnie pracownik technicznej obsługi rolnictwa - TOR oraz spółdzielni wielobranżowej.

1957 r. rodzice, kpt. Stanisław Grzegorczyk i żona Genowefa

Jej Mama, Genowefa z domu Ignaczewska, była nauczycielką szkół powszechnych w Kutnie, animatorką pracy kulturalno-oświatowej wśród młodzieży szkolnej, kuratorem sądowym ds. nieletnich. W latach 1941-1945 zorganizowała i prowadziła tajne nauczanie w Aleksandrowie Kujawskim, w swoim domu rodzinnym. Dziś powiedzielibyśmy, że Genowefa pochodziła z rodziny wielodzietnej, miała dziewięcioro rodzeństwa, co bardzo przydało się w czasie wojennej tułaczki.

1935 r. z przyjaciółką od kołyski, Bożeną Derczówną (po lewej)

Pod koniec zimy 1938 roku Teresa Grzegorczykówna zdała egzamin i została przyjęta do trzeciej klasy szkoły powszechnej w Białymstoku. Przed wojną zdążyła też wstąpić do drużyny harcerskiej, została zuchem.

Tak wspominała wojenną tułaczkę w swojej książce:

„Pierwszego lub drugiego września 1939 rodziny wojskowe zostały ewakuowane z koszar i nocą przewiezione do odległej około 50 kilometrów Jałówki. Po powrocie do Białegostoku, w październiku, wróciłam do szkoły, ale zmienionej według sowieckiego systemu na dziesięciolatkę, z językiem białoruskim i portretem Lenina. Jednocześnie Mama starała się o przerzucenie nas przez granicę. Pamiętam, że na wędrówkę zabrałam swoją ukochaną lalkę Inkę, która nie wzbudzała podejrzeń, chociaż pod jej buzią i w główce schowane były banknoty i dokumenty. Rano 11 marca 1940 roku wsiadłyśmy do pociągu w kierunku Czeremchy. Miałyśmy dużo szczęścia, bo nocą z 11 na 12 marca rozpoczęło się wywożenie rodzin wojskowych, policjantów, leśników i osadników - na Sybir czy w głąb Rosji. Z Czeremchy jechałyśmy saniami do Radziwiłłówki, potem nocą blisko dwadzieścia kilometrów pieszo klucząc przez las w głębokim śniegu aż nad ranem wszyscy przeprawiający się doszli nad wysoki brzeg Bugu. Wprawdzie był zamarznięty, ale trzeba było uważać, by nie wpaść w przeręble wyrąbane jako pułapki dla przechodzących granicę. W Generalnej Guberni, z jakiejś wsi położonej nad brzegiem Bugu, po kontroli, podczas której straciłyśmy jedynie cenny od lat zbierany przez Tatę zbiór znaczków (który wiozłyśmy dla ich wartości), gospodarze odwieźli nas do Sarnak, skąd pociągiem dojechałyśmy do Warszawy, gdzie zatrzymałyśmy się w mieszkaniu generałowej Kmicic-Skrzyńskiej. Wędrowałam z Mamą po zniszczonej Warszawie, widziałam spalony Zamek Królewski, zniszczony kościół św. Barbary, zburzony dworzec główny. W czasie Wielkiej Nocy nawiedzałyśmy Groby. W kościele sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu stanęłyśmy przed symbolicznie wojennym grobem Chrystusa: na tle wypalonej ramy okiennej bocznej nawy opalony krzyż, pod którym wśród gruzów leży figura Pana Jezusa. I biało-czerwona rozdarta flaga, na niej monstrancja. I niskie kwiaty.

Do Reichu przeszłyśmy w którąś niedzielę maja. Mieszkańcy wsi leżącej po stronie Generalnej Guberni szli i jechali do kościoła położonego w sąsiedniej wsi, już w Reichu. Mama jechała na wozie, okryta wielką kraciastą chustą, z dokumentami żony wiozącego Ją gospodarza. A ja szłam z tutejszymi kuzynkami, dzieciom nie sprawdzano dokumentów, bo to był początek okupacji i wiele jeszcze uchodziło. Po Mszy św. w tłumie ludzi poszłyśmy do Jastrzębia, koło Żychlina, gdzie zatrzymałyśmy się u cioci kuzynek. Następnego dnia wsadzono nas na wóz i pojechałyśmy na Wierzbie koło Kutna, do cioci Majchrzakowej. Syn znajomej, pani Seroczyńskiej, pracował w biurze rejestrującym mieszkańców i wydającym dowody dla ludności polskiej, tak zwane „odciski palca”. Był to jednokartkowy blankiet formatu A-5 z wpisanymi danymi osobowymi, odciskiem kciuka z liniami papilarnymi w lewym dolnym kwadracie, podpisem niemieckiego urzędnika i okrągłą pieczęcią z płaskim niemieckim orłem, tzw. gapą. Uzyskanie dowodu sankcjonowało istnienie w granicach III Rzeszy.

Wierzbie przestało być bezpiecznym schronieniem, gdy pod koniec czerwca 1940 zaczęły się wysiedlenia gospodarzy co większych gospodarstw i wywożenie młodych na roboty do Niemiec, a starszych z rodzinami do Generalnej Guberni. Dzięki zorganizowanej oficjalnej przepustce dostałyśmy się do Kutna i dalej pociągiem do Aleksandrowa Kujawskiego, do Babci Ignaczewskiej, z domu Dębskiej. Gospodarstwo było malutkie, na uboczu, formalnie należało już do wsi Rożno w gminie Służewo. Nie należało do miasta, a jako gminne nie podlegało restrykcjom przewidzianym dla większych gospodarstw. Zostałam zameldowana z datą urodzenia 1 stycznia 1931 i dzięki temu uniknęłam wywózki do Niemiec, bo zgodnie z fałszywą datą urodzenia 15 lat miałam dopiero w 1945 roku. I tak u Babci i Dziadka z ciociami i wujkami zostałyśmy do końca wojny.”

Teresa Grzegorczykówna uczyła się na tajnych kompletach prowadzonych przez Mamę.

1941 r. z Mamą po I Komunii św.

Po wojnie wróciła do Kutna, do domu przy ulicy Dąbrowskiego 14 i w lutym 1945 zdała egzamin do III klasy Gimnazjum i Liceum im. gen. Henryka Dąbrowskiego w Kutnie, którą (jak wszyscy) ukończyła po pięciu miesiącach, by po wakacjach rozpocząć zajęcia w IV klasie gimnazjum. Jesienią wstąpiła też do odradzającego się na wzorcach przedwojennych, harcerstwa i do obowiązkowej organizacji - przysposobienia wojskowego kobiet, gdzie m.in. uczyła się udzielania pierwszej pomocy. W obu organizacjach aktywnie działała, także w samorządzie klasowym. W IV klasie gimnazjum oraz w liceum była współorganizatorką spółdzielni uczniowskiej, balów, wycieczek i obozów.

Maturę zdała w maju 1948 roku i dostała się na Wydział Lekarski Uniwersytetu Poznańskiego (później przekształconego w Akademię Medyczną), który ukończyła w lipcu 1953. Rok wcześniej, 29 czerwca 1952, w kościele p.w. św. Wawrzyńca w Kutnie wzięła ślub ze Stefanem Skibińskim, swoją szkolną miłością, a 11 sierpnia 1953 roku urodził się syn Tymon. Na ostatnim roku studiów pracowała w Miejskiej i Wojewódzkiej Stacji Przeciwgruźliczej i Pogotowiu Ratunkowym w Poznaniu, później w Sanatorium Przeciwgruźliczym w Ludwikowie. Wolontariat odbywała w Klinice Ftyzjatrycznej AM u prof. J.Jurkowskiego.

29.06.1952 r. zdjęcie ślubne

Nakazem pracy 21 sierpnia 1954 roku skierowana została na Ziemie Odzyskane, do Państwowego Zespołu Przeciwgruźliczego w Kowarach. Na polecenie dyrekcji podjęła pracę w należącym do Zespołu sanatorium dla starszych dzieci „Zarzecze” w Karpaczu, a 27 listopada urodziła córkę Dorotę.

W 1955 roku w ramach Zespołu zorganizowała sanatorium dla małych dzieci „Nil” w Karpaczu, którego dyrektorem została 1 października.

1958 r. w sanatorium NIL przed aparatem rentgenowskim, wykonuje prześwietlenie płuc

1958 r. w sanatorium NIL, osłuchuje małą pacjentkę

1960 r. V-lecie sanatorium NIL, z kwiatami w środku

Całe życie kształciła się, uczestniczyła w sympozjach, zjazdach pulmonologów, pediatrów, by lepiej służyć swoim pacjentom. Już w roku 1959 uzyskała specjalizację II° z ftyzjatrii, w 1963 - II° z chorób płuc u dzieci. Jakby tego było mało w roku 1980 ukończyła specjalizację I° z medycyny społecznej, a w 1983 - II° z organizacji ochrony zdrowia.

Od 1 października 1975 kierowała działem metodyczno-organizacyjnym Specjalistycznego Zespołu Gruźlicy i Chorób Płuc w Kowarach. Z powodu działalności opozycyjnej swojej córki Doroty, dopiero od 1990 roku mogła wystartować w konkursie na dyrektora Zespołu, którym została 1 marca 1990 r. Dobrze organizując pracę w krótkim czasie zlikwidowała zadłużenie Zespołu i w latach dziewięćdziesiątych była to jedyna niezadłużona jednostka ochrony zdrowia w województwie jeleniogórskim.

Rekonwalescencja po ciężkiej chorobie nadszarpnęła Jej zdrowie i od połowy 1996 roku wróciła na stanowisko kierownika działu nadzoru, następnie (aż do końca) pełniła w Zespole funkcję specjalisty ds. epidemiologii. Całe życie zawodowe związana była z Zespołem Gruźlicy i Chorób Płuc w Kowarach. Przez lata pracy dzieląc się swoją wciąż poszerzaną wiedzą i doświadczeniem, pomogła wykształcić się wielu dobrym pulmonologom.

Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych pełniła też funkcję Wojewódzkiego Specjalisty w dziedzinie Gruźlicy i Chorób Płuc województwa jeleniogórskiego.

Włączała się w prace towarzystw naukowych, między innymi Polskiego Towarzystwa Historii Medycyny i Farmacji oraz Karkonoskiego Towarzystwa Naukowego, w którym działała od jego powstania we wrześniu 1973 roku (miała legitymację członkowską z numerem 87). Zachowały się liczne Jej publikacje.

Mieszkając w Karpaczu żywo interesowała się historią regionu, a w szczególności śladami karkonoskich laborantów. Okolice Karpacza były w przeszłości największym ich skupiskiem. Według Przemysława Wiatera pod koniec XVII w. Karpacz liczył 57 domów, z których około 40 zamieszkiwali laboranci. W latach sześćdziesiątych Teresa Grzegorczyk-Skibińska zbierała materiały do pracy doktorskiej o laborantach/zielarzach, ale po czasie okazało się, że już ktoś pisał pracę na ten temat. Jednak dzięki Jej poszukiwaniom w archiwach uniwersyteckich i nie tylko, uwieńczonym pracami wygłoszonymi miedzy innymi na seminariach Oddziału Wrocławskiego Polskiego Towarzystwa Historii Medycyny (PTHM) czy na wyjazdowym Sympozjum Historii Medycyny PTHM w Jeleniej Górze w 1972 roku, zachowały się unikalne materiały o ziołolecznictwie w Karkonoszach i o laborantach wrocławskich. Swoimi badaniami przedstawionymi na Sympozjum Historyków Medycyny w pracy pt. „Lekarze ogrodnicy Wrocławia w dobie odrodzenia” potwierdziła, że w XVI wieku w trzydziestotysięcznym Wrocławiu praktykowało około pięćdziesięciu medyków, a wielu z nich leczyło ziołami pochodzącymi z własnych upraw.

W 1990 roku na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej we Wrocławiu uzyskała stopień dr nauk medycznych na podstawie rozprawy pt. Dzieje lecznictwa przeciwgruźliczego regionu Sudetów Zachodnich w stuleciu (1880-1987).

Wraz z mężem Stefanem Skibińskim oraz pionierami polskiego osadnictwa w Karpaczu w 1958 założyła Towarzystwo Rozwoju Ziem Zachodnich oraz prężnie działające Koło, a później Towarzystwo Miłośników Karpacza.

W latach 1960-1969 wykładała w Towarzystwie Wiedzy Powszechnej, prowadząc wraz z kilkoma zaprzyjaźnionymi lekarzami szeroko zakrojoną kampanię antynikotynową.

W latach sześćdziesiątych została też wybrana do Powiatowej Rady Narodowej w Jeleniej Górze, a w latach siedemdziesiątych do Miejskiej Rady Narodowej w Karpaczu, gdzie była członkiem komisji klimatycznej. Od 1984 roku przez 8 lat była Radną Wojewódzkiej Rady Narodowej w Jeleniej Górze.

Była członkiem Zarządu Polskiego Towarzystwa Ftyzjopneumonologicznego (od 1957 roku pełniła funkcję sekretarza Oddziału), przewodniczącą Wojewódzkiego Zarządu Ligi Kobiet, wielokrotnym delegatem na Okręgowy Zjazd Lekarzy Dolnośląskiej Izby Lekarskiej, członkiem Komisji Legislacyjnej i Samorządowej, członkiem Komisji Rewizyjnej VI kadencji Dolnośląskiej Izby Lekarskiej. Przez lata przewodniczyła Społecznemu Komitetowi Walki z Gruźlicą i Chorobami Płuc w Jeleniej Górze.

Wielokrotnie odznaczana za działalność społeczną i zawodową, m.in. Odznaką II° Polskiego Towarzystwa Ftyzjopneumonologicznego (1966), Złotą Odznaką „Zasłużony dla Dolnego Śląska” (1974), Za zasługi dla Województwa Jeleniogórskiego (1983), Złotą Odznaką za Zasługi w Walce z Gruźlicą (1986), Odznaką Dolnośląskiej Izby Lekarskiej (1999).

W 1986 otrzymała Krzyż Kawalerski Polonia Restituta.

Jest autorką dwóch książek z historii medycyny i z organizacji ochrony zdrowia oraz ponad 50 publikacji z dziedziny ftyzjatrii i historii medycyny. W roku 2004 wydała wspomnienia Pamiętnik. Wspomnienia z lat 1930-1948.

1997 r. w Sali Tradycji zorganizowanej w „Bukowcu”

Była inicjatorką zorganizowania Sali Tradycji poświęconej historii walki z gruźlicą w sanatorium „Bukowiec” należącym do Zespołu Gruźlicy i Chorób Płuc w Kowarach. Uroczyste otwarcie tej pierwszej Sali Tradycji służby zdrowia województwa jeleniogórskiego i jednej z pierwszych w Polsce, nastąpiło 7 czerwca 1980 roku. Bogato wyposażona ekspozycja (około 600 skatalogowanych eksponatów) poświęcona historii walki z gruźlicą i chorobami płuc sięga 1900 roku. Pierwsze eksponaty są darami ludzi, którzy przechowywali fotografie, przedmioty, wydawnictwa przedwojenne, a nawet sprzęt medyczny. Ich wkład w utrwalenie historii jest nie do przecenienia.

Aparat do wytwarzania odmy opłucnowej na statywie sprzed 1920 roku, poniżej solux z lat 40 XX wieku

Do końca życia służyła swoją wiedzą w Zespole, który od kilku lat praktycznie cały mieścił się w szpitalu „Wysoka Łąka”, tam też przeniesiona została Sala Tradycji.

2008 r. rodzina na wystawie na 100 lat Wysokiej Łąki - plansze ogląda wnuczka Agnieszka, obecnie lekarz, po prawej stronie kolumny stoi córka Dorota i tyłem syn Tymon

1995 r. wnuki: Ania, Agnieszka, Ewa, Paweł, Michał i Grześ

Znajdowała też czas na wędrówki po Karkonoszach i samochodowe wycieczki po Polsce. Kiedyś nie było obwodnic, więc przejeżdżało się przez centra miast. Nieodłącznym punktem programu było zwiedzanie rynku z ratuszem, zabytkowych kościołów i starych cmentarzy z epitafiami pisanymi gotykiem po łacinie. Kto dziś potrafi odczytać takie inskrypcje?

Czasem grywała na pianinie, malowała, rysowała, pisała wierszowane życzenia.

2000 r.

Nigdy nie miała prywatnej praktyki. Młodsi mieszkańca Karpacza mogą Ją znać głównie jako kolekcjonerkę figurek ptaków (blisko pięćset sztuk), które w 2010 r. - mając już osiemdziesiąt lat - wystawiła w Miejskim Muzeum Zabawek w Karpaczu.

2010 r. w Miejskim Muzeum Zabawek w Karpaczu na otwarciu wystawy z kolekcji swoich figurek ptaszków z różnych stron świata

1991 r. z rodziną syna Tymona

Tak jak i Jej mąż, Stefan Skibiński, była bardzo aktywna zawodowo i społecznie. Większość inicjatyw podejmowali wspólnie. Zahartowani przeżyciami z dzieciństwa wiedzieli do czego chcą dojść. Niewątpliwie bardzo pomagało Im pozytywne, chociaż niejednokrotnie krytyczne podejście do świata i ludzi, zaradność, samodzielność i wzajemne wspieranie się.

29.06.2002 r. z mężem Stefanem Skibińskim po Mszy św. w dniu 50-lecia ślubu

Zmarła 26 września 2011 w Karpaczu. Pochowana została na cmentarzu w Gostyninie obok ukochanego męża, Stefana Skibińskiego. Z woli Stefana na grobie widnieje sentencja „bo miłość jest wieczna, a śmierć krótkotrwała …”.